Pan Dariusz zadzwonił do mnie ze zleceniem reklamowym pozornie zapowiadającym się zwyczajnie. Sesja zdjęciowa z udziałem floty samochodów i kierowcami. Umówiliśmy się na spotkanie i szybko okazało się, że sesja nie będzie wcale zwyczajna…
Po pierwsze sesja dotyczyła nie byle jakiego tematu, ponieważ eskortowania tzw. ważnej persony (VIP). Coś co od razu spowodowało u mnie efekt tzw. Dolly zoom lub inaczej zwanym efektem Vertigo. Nie wiele osób zapewne kojarzy ten efekt z nazwy a i opis polegający na tym, że w jednym momencie robimy najazd kamerą i skręcamy zoom obiektywu zmienno-ogniskowego niewiele powie. Zatem poniżej szybka ilustracja z YouTube.com 😉
Potrzebne były trzy zdjęcia na tzw. rozkładówkę. Niewiele. Ale nie byle jakie zdjęcia. Jak się okazało mają to być zdjęcia z samolotem w tle… Najlepiej pasażerskim lub czarterowym ekskluzywnym samolotem odrzutowym. Można się domyślić, że załatwienie wejściówki na lotnisko, a następnie poprzestawianie kilku samolotów, choć kuszące, nie było zadaniem wchodzącym w grę. Dobrze że ta informacja pojawiła się w naszej rozmowie na początku;) Szybki wdech i boom – od razu cały scenariusz w głowie gotowy. W zasadzie każda dobra reklama powstaje najpierw w głowie, ponieważ pomysł jest podstawą wszystkiego.
Scenariusz
Pierwsza czynność – zdjęcie samolotu. To ono dyktuje nam wszystko, dzień, porę dnia, kąty padania światła, otoczenie, ogniskową obiektywu i perspektywę. A zatem zaczynamy od znalezienia zdjęcia z samolotem. Długie poszukiwania tego co będzie akceptowalne, później zakup odpowiedniego zdjęcia i mamy wirtualną przestrzeń w której się poruszamy, jak green box w „Matrixie”. Tyle, że na razie tylko ja to widzę w mojej wyobraźni. Do tego zdjęcia w magiczny sposób muszę zaprosić całą załogę Daro Vip Travel. Jak wytłumaczyć fotografowanym ludziom, że nie znajdują się na sesji zdjęciowej obok cmentarza w Oborze, a w prywatnej strefie dla VIPów na lotnisku a za ich plecami zamiast przejeżdżającego autobusu darmowych linii Lubin – Obora stoi wielki odrzutowiec rodem z Miami Vice?
Szkic
Od tego zacząłem – na zdjęciu wykonałem szybkie szkice w których to co w mojej głowie wyglądało dobrze miało zagrać w praktyce.
Szybko miało się okazać, czy teoria pokrywa się z praktyką. Projekt był bardzo skomplikowany. Najpierw miejsce, dużo miejsca. Cmentarz w oborze jest miejscem doskonałym do driftu dla pożyczających od swojego ojca Toyotę gołowąsów i dobrze nadaje się do sesji zdjęciowych;) Zdjęcia z samolotem miały swoje oświetlenie, które trzeba było jak najwierniej zasymulować. Kąty padania światła, rodzaj podłoża, cienie doświetlane lampami błyskowymi i odpowiednia perspektywa z odpowiedniej ogniskowej obiektywu to tylko skrótowa lista tego co musiałem spełnić, aby fotomontaż wyglądał jak najlepiej. Czasu było niewiele a słońce dyktujące warunki szybko pędziło po horyzoncie zmuszając nas do bycia elastycznym, przestawiania aut i kompletnego ignorowania zaciekawionych ludzi widzących niecodzienną scenę składającą się z kilku ciemnych limuzyn i gości w garniturach z bronią za pazuchą. Ekipa doskonale się sprawiła, cierpliwie wytrzymując dwie godziny na sesji pełnej powtórek i coraz to precyzyjniejszego ustawiania detali w kadrze którym zdawało się nie być końca. Efekt końcowy wymagał jeszcze niewielkiej korekty w Photoshopie. Im lepiej przygotowana sesja tym mniej roboty w postprodukcji a efekty bardziej naturalne. Na zdjęciach prezentuję tylko wycinek sesji. Zdjęć powstało oczywiście znacznie więcej.
Efekty? Już na drugiej stronie…