Ten artykuł stanowi pierwszy z cyklu wielu poradników dla pasjonatów fotografii, które opracowuję na potrzeby bloga Artekot. W pierwszym poradniku będzie oczywiście o sprzęcie jaki można i jaki warto kupić. Trudno mówić o kupnie aparatu, bez wieloletniego doświadczenia, i trudno mówić o doświadczeniu bez aparatu. Zatem zaczynamy… krok pierwszy na drodze każdego początkującego fotografa – sprzęt.
Sprzęt fotograficzny… Od czego zacząć?
Można objąć kilka dróg rozpoczynając przygodę z fotografią. Moje pierwsze kroki w dziedzinie fotografii stawiałem Zenitem, a ponieważ był to aparat analogowy a ja miałem jakieś 9 lat, 90% zdjęć które wykonałem nigdy nie zostały wywołane. A nawet jeśli byłyby wywołane, pewnie i tak byłyby zupełnie chybione w kwestii naświetlenia. Trudno oczekiwać, że robiłem je dobrze, bo też w fotografii analogowej na efekty trzeba było czekać bardzo długo i proces wywoływania zdjęć nie był dla małego dziecka. Na tym można skończyć wstęp i przejść ok.17 lat później, kiedy wznowiłem swoje wojaże z cyfrowym aparatem fotograficznym jako człowiek dorosły i świadomy i tym razem na dobre utonąłem w tej wspaniałej pasji.
Wielokrotnie używam sformułowania „świadome fotografowanie”, jednak co to oznacza opiszę niebawem w kolejnym poradniku fotografa. Na razie powiedzmy w dużym skrócie, że oznacza pracę z aparatem w trybie Manualnym zamiast Automatycznego i takie wykonywanie zdjęcia, aby efekt końcowy nie był wynikiem „udało się” a rezultatem przemyślanego i zamierzonego fotografowania.
Pierwszy sprzęt cyfrowy jaki nabyłem na początku swojej drogi do świadomego wykonywania zdjęć, to Fuji FinePix 6500 fd. Sprzęt który pojawił się na rynku ok 2006 roku i od razu spodobał się recenzentom, oraz ludziom którzy szukali sprzętu do świadomego fotografowania za „niewielkie” pieniądze (do 2000 zł). W testach wypadał doskonale w kategorii możliwości/cena i zaiste był przełomowy. Niestety nie była to lustrzanka, więc szybko aparat ten zaczął pasjonatów ograniczać. Dość wspomnieć, że choć wyglądał jak lustrzanka (patrz zdj.) to nie miał lustra, wymiennej optyki a w wizjerze obraz nie był bezpośrednio przez soczewki obiektywu, tylko mały monitor kiepskiej rozdzielczości. Praca z nim nie była wygodna i prawdę powiedziawszy, ledwo możliwa. Największy brak tego aparatu, to brak możliwości podpięcia zewnętrznej lampy błyskowej. Moja przygoda z Fuji 6500 musiała się zakończyć. I w tym miejscu mamy dużą stratę finansową, bowiem do aparatu kupiłem mnóstwo akcesoriów, które nie przydały mi się szczególnie później (nawet torba fotograficzna była za mała, a statyw za lekki i zbyt chwiejny). Można też wspomnieć filtry o niewłaściwej (małej) średnicy, wyzwalacz do zewnętrznej lampy błyskowej na zasadzie przedbłysku lampą wbudowaną (jakoś trzeba było sobie radzić) i sam aparat. Musiałem bowiem przejść na lustrzankę, a mój aparat i osprzęt sprzedać tracąc przy tym jakieś 2 tysiące złotych. Takiego wydatku dodatkowego wielu ludzi może uniknąć, jednak czy jest im potrzebna lustrzanka czy może powinni zatrzymać się na takim hybrydowym aparacie? I to jest pytanie zasadnicze na które nie znamy odpowiedzi dopóki nie dowiemy się, czy dana osoba ma tylko chwilowy zapał na „pstrykanie” zdjęć, czy myśli o fotografii na poważnie. Tutaj mamy prostą zasadę. Jeśli wiesz po co Ci lustrzanka (pomijając szpan) i wiesz jak się nią posługiwać, to znaczy że jej potrzebujesz. Jeśli nigdy nie miałeś/łaś takiego aparatu w rękach a zdjęcia były dotąd wykonywane z niezłym rezultatem małpką albo co gorsza komórką, to mam dla Ciebie radę, ale to pod koniec artykułu:)
Mały, większy i największy…
Jeśli zamierzasz fotografować w trybie półautomatycznym (A,Av,S,T) lub manualnym (M), to masz trzy opcje:
- aparat kompaktowy (małpka z trybem pół-auto i manualnym (M) – rzadka sprawa),
- klasa prosumer (hybryda)
- lustrzanka.
Naturalnie każdy z nich różni się kolosalnie od siebie.
Aparat kompaktowy, czyli tzw małpka. Od razu zaczniemy od jego wad, bo jest ich najwięcej. Lekki, przez to nie stabilny. Wszystko oparte na silniczkach (wysuwanie obiektywu) co zżera akumulatorki i spowalnia. Mała matryca wewnątrz aparatu to duże szumy (ziarno na zdjęciu). Można by wymieniać jeszcze wiele wiele minusów takiego aparatu. Plusy są oczywiste a w zasadzie jeden – rozmiar. Jeśli potrzebujesz małego aparatu za niewielkie pieniądze na imieniny u cioci i zdjęcia z wycieczek to na pewno jest to wybór wystarczający. Oczywiście tego typu aparatu dotyczą również wszystkie minusy jakie wymienię za chwilę w klasie prosumer.
Aparat hybrydowy czyli prosumer, to aparat który ma z reguły doskonałej jakości optykę, a ponieważ ma niewielkich rozmiarów matrycę, obiektyw może zostać doskonale wykorzystany poprzez zoom o szerokim zakresie. Trudno to wytłumaczyć nie wdając się w zaawansowane rozważania, ale powiem w skrócie, że chodzi o mnożnik. Mniejsza matryca to większy mnożnik ogniskowej. I mając niewielki zakres zoomowania na małej matrycy mamy bardziej spektakularny efekt niż w przypadku dużej matrycy.
Przykład:zakres ogniskowania 15-50 dla matrycy małoobrazkowej APS-C to np.: 30-150 dla hybrydy.
Oczywiście to tylko przykład o połowę mniejszej matrycy ilustrujący jak znacząco zwiększa się zakres zoomowania obiektywu z powodu mniejszej matrycy. Nadal niestety obowiązuje poważny minus w postaci większych szumów z tego samego powodu. Największym problemem jednak jest to, że najczęściej nie ma możliwości wykonania zdjęcia patrząc w wizjer (o rozsądnych parametrach) i trzeba wykonywać zdjęcie na wyciągniętych przed siebie ramionach patrząc na monitor. To dyskwalifikuje w moich oczach taki sprzęt. Nie chodzi tylko o brak wygody, ale głównie o brak stabilności, która jest możliwa do uzyskania mając trzy punkty podparcia: obie ręce i brew kiedy przyłożymy aparat do oka celem wykonania zdjęcia. Wyciągnięte przed siebie ramiona to niestabilna pozycja owocująca poruszonymi zdjęciami. Częstym minusem tej kategorii aparatu jest też brak możliwości podpięcia zewnętrznej lampy błyskowej i duże opóźnienie między czasem naciśnięcia spustu migawki a faktycznym wykonaniem zdjęcia.
Jako trzeci i największy typ aparatu wymienimy oczywiście cyfrową lustrzankę jednoobiektywową DSLR (Digital Single Lens Reflex). Wszystkich zalet tego aparatu wymieniać nie będę, bo są oczywiste. Najważniejsze z nich to większa matryca, czyli mniejsze szumy na zdjęciach (patrz obrazek porównanie szumów), najkrótsze i najdłuższe czasy naświetlania zdjęć (często od 1/8000 sek do czasu dowolnego Bulb), metalowy solidny gwint na statyw i stopka na lampę błyskową. To takie standardy. Najważniejsza oczywiście sprawa to możliwość zmiany optyki i dostosowanie aparatu do sytuacji oraz podpięcie tzw. gripa czyli dodatkowego uchwytu z pojemnikiem na akumulatory. Minusem oczywistym jest rozmiar i cena. Waga jest plusem i minusem. Dzięki temu że aparat jest ciężki (osobiście jeszcze dociążam swój aparat) jest mniej podatny na wstrząsy.
Reasumując
Każdy początkujący foto-amator musi zadać sobie pytanie czy ma już jakieś doświadczenie w fotografowaniu i czy aktualny sprzęt go ogranicza. Jeśli tak i fundusze na to pozwalają śmiało można przejść do sprzętu pół profesjonalnego lub nawet profesjonalnego (czyli lustrzanki). Jeśli nie, to najlepszym rozwiązaniem jakie widzę, to zacząć od spotkania z osobą która posiada taki sprzęt. Można pójść na kurs fotograficzny, można spotkać się ze znajomymi i poprosić kogoś kto się zna na sprawie aby doradził, nie tyle co kupić (jeśli chodzi o markę) ale ile pracy wymaga zrobienie zdjęcia aparatem profesjonalnym i może pozwoli nam wykonać parę zdjęć, dając poczuć co znaczy fotografowanie takim aparatem. Jeśli nie zniechęcisz się przy tym – Drogi czytelniku, albo co więcej nabierzesz dodatkowego pozytywnego zapału do poznania i opanowania tego, nie zwlekaj, tylko śmiało kupuj aparat i rozwijaj swoją nową pasję.
Co dalej?
W następnym poradniku pomogę zdecydować jaki konkretnie kupić aparat i obiektyw, oraz dodatkowy sprzęt. To wszystko już niedługo…